wtorek, 2 sierpnia 2016

Mary Chamberlain „Krawcowa z Dachau” Ocena: 5/6


GONITWA ZA MARZENIAMI
Tytuł zniechęcał mnie skutecznie. No, dajcie spokój, „Krawcowa z Dachau”?
Sięgam raz, nie, może później. Sięgam znowu, nie, następnym razem. Dopiero lektura trzech pod rząd kryminałów z gatunku „można, ale nie trzeba”, tak średnich, że zapomniałam o nich natychmiast po przeczytaniu zmobilizowała mnie do płodozmianu. No dobrze, niech już będzie ta martyrologia.
Na szczęście zanim rzeczona się pojawiła, autorce skutecznie udało się mnie omotać, wciągnąć w losy bohaterki, sprawić, że polubiłam ją ze wszystkimi zaletami (ambicja, nadzieja, wytrwałość) i wadami (naiwność, lekkomyślność, niekontrolowana pogoń za marzeniami). Kiedy więc doszło do opisu traumatycznych przeżyć wojennych, nie było rady, już wsiąkłam, musiałam brnąc dalej razem z Adą Vauhgan, żeby trzymać za nią kciuki.
Trzymałam kciuki tak długo, jak się dało. Nie, nie, niczym się nie sugerujcie. W tej książce nie ma łatwych rozwiązań, będziecie wodzeni za nos wiele razy, aż w końcu okaże  się, że wszystko co do tej pory wiedzieliście o życiu i ludziach niewiele znaczy. A kiedy już, zgrzytając zębami, z nożem, który co chwila będzie się wam otwierał w kieszeni dotrwacie do końca…
Ja potrzebowałam kilku dni, żeby dojść do siebie. Ale nie żałuję.
Daję wam solidną gwarancję, ale też ostrzegam ostrzegam, że od tej książki nie uda się wam tak łatwo uwolnić. Może nawet zostanie z wami na zawsze. Albo będzie po nocach się śnić. A co tam, niech będzie na mnie. Zaryzykujcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz