WINA I KARA
Przede mną
stosik polskich kryminałów, a ja, zamiast nadrabiać zaległości sięgam po nowość
ulubionego autora. No cóż, są równi i równiejsi.
Lemaitre to
autor kryminałów z zupełnie osobnej półki, której poziom jest kompletnie
niedostępny znakomitej większości polskich autorów. Nie zdarzają mu się
niedokończone wątki, nie ma problemów z dramaturgią, doskonale wie na czym
polegają zwroty akcji, która zawsze prowadzona jest z konsekwentną, żelazną
logiką.
Książki
Lemaitre’a oferują zawsze dużo więcej, niż zwykły kryminał (stąd ta osobna
półka). To też solidne powieści obyczajowe związane wielopiętrową intrygą, której
rozplątywanie wraz z autorem nieodmiennie przynosi wielką satysfakcję.
Tym razem
Lemaitre znów odwraca schematy. Od razu poznajemy mordercę i to bardzo nietypowego.
To dwunastoletni chłopiec, który zabija właściwie niechcący, można to uznać za
nieszczęśliwy wypadek, jednak konsekwencje tego czynu będą dla niego dużo
cięższe, niż na to naprawdę zasłużył.
Część pierwsza,
czyli rozterki kompletnie pogubionego młodego Antoine’a jest trochę zbyt
rozwlekła, ale jednak nie bez powodu - wszystko to czemuś służy. Tym razem nie,
jak w klasycznym kryminale – poszukiwaniom mordercy, tylko rozprawieniu się z
jego nieuleczalnym, jak by się wydawało poczuciem winy.
To nie jest
najlepsza książka Lemaitra. Wrażenie to bierze się stąd, że w poprzednich
powieściach autor przyzwyczaił nas do innego prowadzenia narracji. W tej
książce więcej jest z dramatu psychologicznego niż z kryminału. Brak klasycznej
zagadki do rozwiązania może trochę przeszkadzać. Przytłaczające poczucie winy
bohatera udziela się też czytelnikowi, więc nie jest to lektura łatwa i
przyjemna. Jednak zakończenie, jak zwykle u Lemaitra zaskakuje i pozostawia
czytelnika z dylematem, który jeszcze długo będzie plątał się gdzieś po
zakamarkach umysłu i przypominał, że nie ma większej kary, niż poczucie winy.
Ale czy ta wina naprawdę jest winą?
Chciałabym, żeby
polscy autorzy też czasami zostawiali mnie z takimi dylematami.