niedziela, 26 maja 2024

Iva Procházková „Zagraj mi na drogę” Ocena: 4/6

„PLAY IT AGAIN, SAM” *

„Zagraj mi na drogę” – trzeci i ostatni wydany w Polsce kryminał Procházkovej – nie ma już takiej siły rażenia jak „Mężczyzna na dnie” czy „Roznegliżowane”, ale to wciąż bardzo przyzwoita powieść kryminalna.

Tym razem wszystko rozgrywa się „klasycznie”. Trup pada na pierwszych stronach, policja od razu wkracza do akcji i początkowo tylko miota się niemrawo, bo wszystko jest bardzo skomplikowane. Nie ma, niestety, tak charakterystycznego dla wcześniejszych kryminałów Procházkovej perfekcyjnego tła obyczajowego i drobiazgowego przedstawienia osób dramatu w różny sposób powiązanych z morderstwem, w pierwszej części powieści. Nie znaczy to, że książka jest zła, tamte po prostu były doskonałe, a ta jest tylko dobra.

Akcja rozgrywa się w środowisku muzyków słynnej praskiej orkiestry symfonicznej, której siedziba mieści się w gmachu zwanym… Rudolfinum (powinnam chyba podwyższyć ocenę za ten miły akcent, ha, ha). Pojawia się nawet polski wątek w postaci młodej klarnecistki, która ma swój udział w sprawie bardzo zagadkowej śmierci innej młodej, dla równowagi, czeskiej klarnecistki. Podejrzanych mamy sporo, śledzimy akcję uzyskując wcześniej niż detektywi informacje o morderstwie, możemy więc sami bawić się w prowadzenie śledztwa.

Rozwiązanie zagadki trochę mnie rozczarowuje. Mimo, że wszystko okazuje się spójne, logiczne i dopracowane (wielka zaleta w dzisiejszych powieściach kryminalnych), to jednak osoba zabójcy i powody jego działania należą do motywów najczęściej eksploatowanych przez współczesnych autorów, bo to najłatwiejsze rozwiązanie. Więcej nie zdradzę, żeby nie spoilerować. Jeśli zaglądacie czasem do moich recenzji i tak będziecie wiedzieli o co mi chodzi.

Tak czy inaczej, szkoda, że pozostałych kryminałów Procházkowej już po polsku nie przeczytamy. No cóż, chyba należy się przyzwyczajać, że zagraniczni autorzy będą mogli liczyć na wydanie w Polsce jedynie takich książek, które spodobają się niewymagającemu odbiorcy. No chyba, że otrzymają nagrodę Nobla.

* „Play It Again, Sam” czyli „Zagraj to jeszcze raz, Sam” – tytuł sztuki teatralnej i filmu Woody’ego Allena nawiązującego do motywu z filmu „Casablanca”.

poniedziałek, 6 maja 2024

S.J. Bennett „Tajemnica morderstwa w Windsorze” Ocena: 4/6

I JAK TU NIE KOCHAĆ KRÓLOWEJ ELŻBIETY?

Pierwszy raz od nie wiem kiedy trafiam na uczciwą polecajkę na okładce. Czytam: „Jej Królewska Mość prowadzi śledztwo. Połączenie Panny Marple i The Crown” i – wyobraźcie sobie – nie ma w tym żadnej ściemy! Agathą Christie bezprawnie podpierali się w reklamach wydawcy słabiutkiego „Morderstwa w księgarni” Merryn Allingham czy marnego zbioru opowiadań „Panna Marple. 12 nowych historii” według Agathy Christie. A tym razem takie porównanie jest zupełnie uzasadnione.

Przyznam, że mocno powątpiewałam w efekty śledztwa prowadzonego przez Jej Królewską Mość, no bo jak niby miałoby się to odbywać? Przecież królowa nie będzie biegać po mieście i przesłuchiwać podejrzanych. Na szczęście autorka bardzo sprytnie ten problem rozwiązała. Elżbieta prowadzi coś na kształt agencji detektywistycznej, w której główną rolę odgrywa Rozie - asystentka osobistego sekretarza królowej (bardzo ciekawa postać, dziewczyna o afrykańskich korzeniach, po służbie wojskowej) oraz były szef ochrony. Sama królowa jest mózgiem tej grupy i podobnie jak panna Marple używa szarych komórek do wyciągania wniosków na podstawie informacji zdobytych przez innych na jej zlecenie.

Intryga jest bardzo zręcznie poprowadzona, zakończenie nieoczywiste i logicznie uzasadnione. Klimat życia na zamku Windsor oddany bardzo wiernie; autorka albo ma osobiste doświadczenia z tym związane albo włożyła dużo pracy w solidną dokumentację tematu. I tu, niestety, muszę trochę ponarzekać. Informacje związane z kuluarami życia na królewskim dworze dla wielbicieli monarchii są niewątpliwie bardzo ciekawe, ale wielbicieli kryminałów mogą lekko wynudzić. Ile w końcu można czytać o dworskich rytuałach?

Wybaczam jednak debiutującej kryminalnie autorce ten błąd, spowodowany zapewne dobrymi chęciami, i z niecierpliwością czekam na kolejną część, licząc, że skoro w tym tomie na temat królewskiej służby powiedziała już wszystko, to w kolejnym bardziej się skupi na wątku detektywistycznym. Elżbieta II sprawdziła się w roli detektywa doskonale, ale nie można zapomnieć, że jest również monarchą. Zakończenie sprawia, że wielbiciele królowej będą ją kochać jeszcze bardziej.

Tak więc, jeśli jesteście fanami serialu „The Crown” i tęsknicie za panną Marple, tej książki nie wolno wam przegapić. Kupujcie tę książkę kochani, bo jak u nas królowa detektywka się nie przyjmie, to wydawnictwo sobie odpuści wydawanie kolejnych części. A jak do tej pory w Wielkiej Brytanii ukazały się już cztery i chciałabym je wszystkie przeczytać.