środa, 20 listopada 2019

Jakub Szamałek „Kimkolwiek jesteś”


NIE CZYTAJCIE TEGO
Przynajmniej na razie.

Nie oceniam tej książki, ponieważ za takie numery, to ja zwykle autorom daję pałę.

Ta książka nie ma wprawdzie uroku „pierwszej świeżości”, tak jak „Cokolwiek wybierzesz” (recenzja z 25.01.2019), ale nie zasługuje również na to, aby potępić ją w czambuł. Niestety, bardzo się na niej zawiodłam. Świetnie napisana, poruszająca ważne tematy, interesujący bohaterowie, akcja pędzi, tylko… kończy się w połowie! I teraz czekaj sobie, drogi czytelniku przynajmniej pół roku (sprawdzić, czy nie Mróz), aż autor dopisze zakończenie.

Pierwsza część serii była ładnie zamkniętą całością, która aż się prosiła o ciąg dalszy. Ciąg dalszy nastąpił, ale wciąż trwa.

Po takim numerze, nie zamierzam czytać kolejnej książki z tej serii (nie tylko z przekory, ale po prostu szkoda mi będzie czasu na przypominanie sobie, co było w drugiej części), ale wy, moi drodzy czytelnicy jeszcze macie szansę, o ile wstrzymacie się z lekturą, dopóki nie ukaże się cześć trzecia. Wtedy być może obejdzie się bez bólu.

Nie przeczytam następnego tomu jeszcze z jednego powodu. Mam uzasadnione obawy, że wiem, jak dalej się to wszystko potoczy.

Julita stoczy walkę z X1, którą oczywiście wygra, bo jakże by inaczej. W życiu uczuciowym będzie się miotać między Jankiem (większe zaangażowanie) a Leonem (w drugiej części został zmarginalizowany, więc może dostanie jeszcze swoje pięć minut). Właściwie, nie obchodzi mnie, którego z nich wybierze. Równie dobrze może to być ktoś trzeci.

Wadim będzie polować na Julitę. Bezskutecznie. Być może, dla podkręcenia emocji, autor pozwoli na odstrzelenie któregoś z drugoplanowych bohaterów. W grę wchodzi też jakiś szantaż, porwanie kogoś, na kim Julicie zależy. Albo jej samej. Bez znaczenia.

Olega nie wywalą z Facebooka, bo wypłynie nowa afera, w której jego umiejętności i wiedza bardzo się przydadzą. A taki człowiek w oku cyklonu jest bardzo pożyteczny dla prowadzenia akcji. Nawet jeśli go wywalą, to i tak bardzo się przyda. Pochodzi przecież z Białorusi, a ze względu na narodowość głównego, czarnego charakteru, dobrze będzie przynajmniej na jakiś czas przenieść akcję za wschodnią granicę.

Aneta z nowym, bułgarskim paszportem i niepospolitymi zdolnościami na pewno jeszcze wypłynie na szerokie wody. Bardzo możliwe, że również stanie na drodze X1. A może nawet przejdzie na ciemną stronę mocy? Terroryści islamscy mile widziani. Za grubo? Wystarczą rosyjscy mafiozi.

Bardzo chciałabym się mylić w moich przewidywaniach. Ponieważ sama się o tym nie przekonam, proszę, dajcie znać, jak już przeczytacie kolejny tom. J e ś l i  przeczytacie.

A mogło być tak pięknie. Żal.

czwartek, 7 listopada 2019

Marek Krajewski „Dziewczyna o czterech palcach” Ocena: 2/6


FAREWELL*
Ależ mi się to dłużyło!
To ma być powieść sensacyjna? A gdzie zwroty akcji? A gdzie dygot serca o los bohatera? A gdzie efektowne cliffhangery i niepokój, co będzie dalej? U Mroza (żarcik – kosmonaucik).

No cóż, znów się narażam, ale twórczość Marka Krajewskiego w kwestii absurdalności fabuły coraz bardziej zmierza w kierunku trendów wyznaczanych przez najpłodniejszego. Na szczęście w kwestii języka i wiernego odwzorowania historycznych realiów na Krajewskiego wciąż można liczyć, ale to za mało, żeby stworzyć wciągającą opowieść.

Jeśli nie jest to powieść sensacyjna, to jaka? Mam kilka pomysłów.

Podręcznik dla szpiegów nieudaczników.
Wszyscy szpiedzy, nasi i obcy (z Popielskim włącznie) to patałachy. Popełniają karygodne błędy, dają się wciągać w zasadzki, wodzić za nos, i wymyślają skomplikowane intrygi, które nie mają prawa się udać. No to się nie udają.

Powieść krajoznawcza.
Popielski podróżuje sobie między Lwowem, Równem, rumuńską granicą, Warszawą, Gdańskiem, Sopotem i podziwia co się da.

Powieść dla tych, którzy przysypiali na lekcjach historii.
Jeśli ktoś nie zapamiętał ze szkoły, kim był Eligiusz Niewiadomski i nie wie w którym roku i w jaki sposób zmarł Józef Piłsudski, to może zakończenie go zaskoczy.

Powieść dla pechowców.
Będą podbudowani. Popielskiemu nic się w tej książce nie udaje, a nawet jak mu się coś uda, to satysfakcji ma z tego niewiele, co jednak nie przeszkodzi mu w przyszłości zostać słynnym detektywem.

Powieść dla erotomanów teoretyków.
Popielski co chwila zastanawia się, jak by tu wychędożyć jakąś panienkę. O wiele częściej się zastanawia, niż to robi.

No, bardzo mi przykro, ale po „Ludzkim zoo” (recenzja z 18 listopada 2018) natrafiam na kolejny niewypał Krajewskiego.
Farewell mister Marek, farewell.*

Niniejszym odwieszam szlaban na czytanie polskich debiutów kryminalnych. Debiutanci może i są nieporadni, ale przynajmniej chce im się chcieć.

*Farewell miss Iza, farewell.
Jak ktoś nie rozpoznał cytatu, to niech sobie wygugluje.