RADIO MARYJA
KONTRA KOT
Tej książki nie powinnam była doczytać
do końca. Ale słuchałam jej, nie czytałam. Wrzuciłam audiobooka do odtwarzacza
samochodowego, a podróż była długa. Leciało.
Zaczyna się od serii informacji
prasowych o niewyjaśnionych morderstwach. Wielu morderstwach. Potem mamy akcję
żołnierzy amerykańskich; chodzi o odbicie zakładnika w jakimś arabskim kraju,
nie wiadomo kto, co i po co. Przerzucamy się do Polski i obserwujemy spokojne,
nudne życie zwyczajnej, młodej kobiety, skądinąd pisaki, które dość szybko
przestaje być nudne, bo ktoś zaczyna ją śledzić. I tak przez połowę książki. Autor
pisze i pisze, a my kompletnie nie wiemy o co chodzi. Czy bohaterką jest owa
pisarka, czy wręcz przeciwnie – jej cichy, nieujawniający się prześladowca.
Ponieważ nie mamy pojęcia o co chodzi, nie wiemy czy mamy martwić się o
pisarkę, czy o jej prześladowcę, no bo skoro ją śledzi, to może to ona jest
groźna. Kompletnie więc nas ta historia nie obchodzi.
W drugiej połowie książki, grubo przed
zakończeniem, wyjaśnia się za to wszystko. To mąż pisarki jest groźny i to na
nim chce wziąć odwet dręczyciel kobiety. Okazuje się wreszcie, że to nasz
prześladowca jest tutaj głównym bohaterem. Chce pomścić śmierć siostry. I tu
zaczyna się seria absurdów. Najpierw bohater odbywa seanse spirytualistyczne,
komunikując się z duchem zmarłej siostry za pośrednictwem fal radiowych (tak!
to jest na poważnie! to się dzieje naprawdę!). Potem faszeruje naszą pisarkę
rosyjskim narkotykiem w rodzaju serum prawdy i poddaje hipnozie, żeby uzyskać
niezbędne informacje obciążające jej groźnego męża (tak! to takie proste!). Aż
w końcu bierze odwet na mężu (to żaden spoiler, od połowy książki było wiadomo,
że o to chodzi), sprawiając, że staje się on ofiarą własnej metody. A chodzi o
to, żeby tak zaprogramować mózg innej osoby, żeby stała się mordercą. To też
przecież banalnie proste.
Gdzie tu kryminalna zagadka? –
spytacie. Nie ma. Jest za to stek takich bzdur, że naprawdę, jeśli trafi wam
się długa podróż z tym jednym audiobookiem na pokładzie, to już lepiej się
przełączcie na Radio Maryja. Ma ono jedną zaletę – nie trzeba za nie płacić.