czwartek, 8 lutego 2018

B.A. Paris „Za zamkniętymi drzwiami” Ocena: 3/6



BLONDYNKA W MATNI
Pomysł rzeczywiście świetny, ale sam pomysł to trochę mało, ważne jest jeszcze wykonanie.

W to, że czytam thriller przez jakąś jedną trzecią książki muszę wierzyć wydawcy na słowo. Akcja ślimaczy się, jak w Harlequinie i temat też wydaje się być z tego nurtu. Całą treść można by zmieścić w o połowę krótszym opowiadaniu. Ale kto dzisiaj wydaje opowiadania? Trzeba dopompować trochę słów, czytelnik jakoś to przełknie.

Kiedy wreszcie coś zaczyna się dziać bardzo szybko dowiadujemy się, o co będzie toczyła się gra. Zakończenie jest przewidywalne jak pogoda na biegunie – na pewno nie będzie upałów. Wiadomo, że końcówka musi być taka, jaka jest, po prostu takie są reguły gatunku. Kiedy więc już w połowie książki wiemy, do czego wszystko zmierza, interesuje nas wyłącznie w jaki sposób się to odbędzie. I to również mogłoby być ciekawe (wiele kryminałów opartych jest na takim właśnie schemacie, na przykład cała seria z porucznikiem Columbo, gdzie od początku wiadomo, kto zabił), gdyby akcja nie toczyła się tak jednokierunkowo i bezbarwnie.

Przez półtora roku bohaterka zachowuje się jak totalna blondynka, a potem nagle doznaje olśnienia. Rozumiem, że mogła dać się nabrać i wyjść za mąż za niewłaściwego człowieka, miliony kobiet robią to samo, ale kiedy już wie, z kim ma do czynienia, czasu na myślenie jest naprawdę dużo. Przez cały czas liczyłam na to, że autorka pozwoli jednak bohaterce przez te półtora roku popracować trochę szarymi komórkami. Jeżeli kolejne próby wyrwania się z matni nie dają rezultatów, bo mąż potrafi przewidzieć zachowanie żony i wyprzedza jej działania o krok, żona powinna zacząć wyprzedzać posunięcia męża, spróbować innego zagrania. Dałoby to nam jakieś zwroty akcji, więcej by było niepokoju o bohaterkę, więcej thrillera w thrillerze. A tu nic z tych rzeczy, wciąż to samo: jaka ja biedna jestem, a on taki sprytny i nic się z tym nie da zrobić. Całe szczęście, że…

Wolałabym jednak, żeby w książkach tego gatunku mniej zależało od szczęścia bohatera, a więcej od jego inteligencji.

2 komentarze:

  1. Moim zdaniem byłaś bardzo pobłażliwa, dając tej książce 3/6. Czytając ją, aż zgrzytałam zębami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, bywają gorsi, oj, bywają... :-)

    OdpowiedzUsuń