poniedziałek, 17 czerwca 2024

Piotr Górski „Autostrada do piekła” Ocena: 4/6

ALE…

A tylko zajrzę jak to się zaczyna. Czytać nie będę, bo nie mam czasu. I co? Trzy zarwane noce, robota nie zając, nie uciekła. Moja wina. Przecież powinnam wiedzieć, że jak się zacznie czytać Górskiego, to nie można się oderwać.

Wyrzucony z Policji komisarz Kruk zostaje zatrudniony do pomocy w śledztwie w roli „konsultanta”, dzięki specjalnej protekcji pani prokurator, które oskarżała go o wszystkie ciemne sprawki, których dopuścił się w poprzedniej części („Pułapka na szczury”). Sprawa jest poważna, bo dwoje prokuratorów zostało w spektakularny sposób zamordowanych, a na swoją kolejną ofiarę zabójca wyznaczył właśnie naszą panią prokurator. No chyba, że zostanie uwolniony inny morderca oczekujący na proces. Na takie ultimatum polski wymiar sprawiedliwości nie może się zgodzić, ale śledztwo utknęło w martwym punkcie. Obawiająca się o swoje życie prokurator liczy na to, że pomóc może Kruk ze swoimi „niekonwencjonalnymi” metodami.

Akcja nie zwalnia nawet na minutę, przez cały czas czujemy atmosferę zagrożenia. Pojawiają się nowe wątki i nawet komisarz Kruk popełnia błędy.

Intryga jest bardzo mocno zapętlona, wszystko ładnie się łączy i wyjaśnia na końcu. Ale…

Kiedyś czytałam książki, odkładałam, i albo mi coś zostało w głowie, albo nie. Odkąd zaczęłam prowadzić zapiski na blogu, wyostrzyło mi się spojrzenie. Próbuję dociec, co autor chciał powiedzieć i czy mu się to udało, żeby to przekazać czytelnikom. I tym razem mam wątpliwości. Chociaż intryga jest precyzyjna jak szwajcarski zegarek, to nie znajduję odpowiedzi na pytanie: „dlaczego?”. Po co osoba odpowiedzialna za serię morderstw wymyśliła aż tak spektakularne widowisko? Niestety, nie ufam wyjaśnieniom autora. Ten sam efekt można było osiągnąć banalnymi, konwencjonalnymi metodami. Przekupienie lub zastraszenie świadka albo prokuratora było o niebo łatwiejsze. Dlaczego więc nie zadziałała brzytwa Ockhama?

Nie tylko detektywi popełniają błędy, autorom również się to zdarza i tym razem trafiło na Piotra Górskiego. Nie dopracował do końca postaci zleceniodawcy. Pokazał postać, która ma satysfakcję z tego, że robi wokół siebie zamieszanie, pokazuje, jaka jest wielka, bo może bezkarnie zabijać przy świadkach i drwić z wymiaru sprawiedliwości. Ale w końcówce widzimy tego gościa zupełnie inaczej, jako skromną osobę, której obcy jest blichtr i epatowanie bogactwem, a więc brak u niej cech tak charakterystycznych dla ludzi prowadzących mafijne interesy. To są dwie różne osobowości. Żądza sławy nie idzie w parze ze skromnością, więc takie rozwiązanie mnie nie przekonuje.

To błąd naprawdę małego kalibru i bardzo prosty do wyeliminowania, przy pomocy kilku machnięć piórem, na przykład przy opisie rezydencji mafioza. Autor sam by wpadł, że coś tu się nie zgadza, ale pewnie wydawnictwo szybko przechwyciło książkę, nie dając mu szans na przemyślenia. Wyciągam takie śmiałe, niepoparte żadną wiedzą wnioski również dlatego, że redakcja jest na trochę słabszym poziomie. Górski dobrze pisze, więc redaktor przysnął albo się spieszył. W paru miejscach można było lepiej się postarać. Drobiazgów się nie czepiam, ale nawet po zapowiedzianej reformie ortografii, z kieszeni chyba nadal będziemy wyciągać (kogo? co?) smartfon, a nie smartfona. Nie było napisać telefon? Póki co nikomu nie przyszłoby do głowy wyciągać z kieszeni telefona.

6 komentarzy:

  1. Coś mi nie pasowało w tej historii.
    1. Zbyt netflixowa. Pasuje mi to wszystko bardziej do efekciarskiego Mroza.
    2. Chyba nie ogarnąłem motywu z uwolnieniem podpalacza - Józefa Danika. Albo ja coś przeoczyłem, albo Górski zabawił się w mroza, gdzie szok i emocje mają przesłonić trzeźwe spojrzenie.
    Jak to było? Policja uwolniła podpalacza, a poszukiwany zabójca go sobie "zgarnął" i sam podpalił? Jak go przejął?jak się do niego dostał? Czemu policja nie zgarnęła wtedy mordercy?
    Również Kruk nie jest sobą... nie ma tych złotych myśli oraz ciętych ripost.
    Wygląda to tak, jakby Górski użył AI do napisania tej książki.
    da_markos

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Tak. Fajnie się to czyta, ale za dużo fajerwerków. Zakończenie przefajnowane. Nikt nie jest doskonały ;-(
      2. Danikowi pozwalają "uciec" w trakcie rzekomej przeprowadzki do innego więzienia. Mordercy przy tym nie ma. Udaje przyjaciela Danika, kontaktuje się z nim dopiero gdy wróci do domu.
      A Krukowi faktycznie konceptu brakuje ;-)
      Mimo wszystko, wolę Górskiego niż Mroza :-)

      Usuń
  2. Sorry, ale dalej nie rozumiem tego motywu. Rozumiem, że policja wypuściła Danika, ale dalej nie rozumiem, jak morderca go dorwał. Czy polcja dalej nie obserwowała Danika? Albo mam jakieś zaćmienie, albo braki IQ. Prośba o łopatologiczne wytłumaczenie
    da_markos

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się to wydało niedopracowane. Policja, oczywiście, mogła pozwolić Danikowi uciec, no bo oficjalnie przecież nie mogli go zwolnić, ale potem nie powinni spuścić go z oka, tylko pilnować przez cały czas. Kolejna niedoróbka, bo pewnie zabrakło czasu. Jak się nie ma pomysłu, jak wybrnąć z problemu, to się go omija. Tak jak ustaliliśmy, to nie jest najlepsza książka pana Górskiego...

      Usuń
  3. Niedopracowana, to mało powiedziane. W porównaniu do ,,Pułapki na szczury,, to raczej szkic powieści puszczony w obieg. Intryga się wybroni, bo jest logiczne jej wytłumaczenie. A że niedorzeczna ? A co tam, mrozoludki tylko na taką właśnie czekają. Szkic, bo sama warstwa literacka jest ubożuchna, niedopracowana, przegadana. Powieść nie tylko nie potrafiła przykuć mojej uwagi i zaciekawić, ale wręcz czekałem kiedy wreszcie się już skończy, i tylko ziewałem czytając to międlenie. I jeszcze jedno, za mało Kruka w Kruku, skarlał, wymęczony jakiś... Czas na urlop Panie Piotrze ! Nie, nie Pana urlop, Kruka niech pan wyśle na urlop. Niech pojedzie np. w góry, a tam w małym miasteczku... Jeden trup, bez makabry, leniwie snująca się opowieść, i żadnych służb specjalnych. Zresztą, co ja będę Pana pouczał, sam Pan wie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, trochę mroźno się zrobiło, ale tak raczej Gubałówka, niż Mont Blanc ;-)
    Rzeczywiście, trzeba wysłać Kruka na urlop. Tylko, żeby nie wyszły z tego takie koszmarki, jak "urlopowe" powieści Duszyńskiego czy Stellara. Tam to dopiero mróz jak na Czomolungmie ;-)

    OdpowiedzUsuń