środa, 29 maja 2019

Magda Stachula „Oszukana” Ocena: 4/6


BEZ KROPKI NAD „I”
Tylko na portalu Lubimy Czytać znalazłam dziewięć (!) powieści zatytułowanych „Oszukana”. No cóż, mało oryginalny tytuł może nie zachęca do sięgnięcia po książkę, ale przecież też nie odrzuca. Zawartość książki dorównała jednak oryginalnością tytułowi.

Nazwisko Magdy Stachuli od jakiegoś czasu obijało mi się o uszy, więc przyszła pora, aby przekonać się dlaczego.

„Oszukana” utkana jest z najbardziej popularnych motywów eksploatowanych na okrągło w thrillerach. Inna sprawa, że utkana jest naprawdę precyzyjnie i po mistrzowsku. Niestety, ktoś kto dużo czyta, zwłaszcza zagranicznych powieści w tym gatunku, co chwila będzie miał wrażenie deja vu. Na tle polskim porównanie wypada trochę lepiej.

Autorka wie, jak prowadzić narrację, aby czytelnik nie mógł się od książki oderwać. Wątki ładnie się przeplatają, zazębiają, nic nie dzieje się bez przyczyny i wszystko we właściwym czasie (no, prawie wszystko: gdyby na przykład informacja, jaki stosunek ma bohaterka do swojego byłego chłopaka nie została ujawniona tak szybko, bardziej byśmy się o nią martwili w późniejszych scenach). Autorka nie ma też skłonności do wodolejstwa, co ja akurat bardzo cenię. Intryga przeprowadzona konsekwentnie, logicznie i jest prawdopodobna – ewenement wśród polskich autorów (no dobrze, wyzłośliwiam się, innym czasami też się udaje).

Chciałabym zachwycić się tą powieścią bardziej, ale nie mogę, bo czegoś mi w niej brakuje. Próbuję więc dociec, co mogłoby być tą kropką nad „i”. Czy pomogłoby na przykład bardziej zamknięte zakończenie? Po namyśle odrzucam ten pomysł. Dalsze losy postaci zostały wystarczająco zasugerowane i w przypadku tej powieści to najlepsze rozwiązanie. Powiedzenie czegoś wprost zepsułoby klimat.

Dopiero po przespaniu się z problemem odkryłam, co mnie uwiera: brak stosunku emocjonalnego do głównej bohaterki. Przez większość książki wiem o niej tylko tyle, że ucieka, bo ma coś na sumieniu i ukrywa się, bo strasznie kogoś się boi. To mocny chwyt dramaturgiczny, ale gdy powtarzany jest zbyt często – bohaterka wszędzie widzi  wrogów, a czytelnik nie wie czy to prawda czy imaginacja - zaczyna się robić męczący. Nawet gdy dowiaduję się o Lenie trochę więcej, to wciąż zbyt mało, żeby ją polubić. Gdybym dostała taką szansę, dziewczyna interesowałaby mnie bardziej. O wiele dramatyczniejszą postacią jest Nikodem, szczególnie w kontekście postępowania jego matki (matka w ogóle kradnie show). Szkoda, że Lena nie jest tak wielowymiarowa i nie budzi takich emocji.

Na pewno będę śledzić dalsze poczynania Magdy Stachuli. Warsztat ma opanowany bardzo dobrze, drobne błędy pewnie wyeliminuje nabierając doświadczenia, a więc jest nadzieja, że oryginalniejsze pomysły pewnie też kiedyś przyjdą. Takie pomysły jednak rodzą się na kamieniach, więc niewykluczone, że trzeba będzie trochę poczekać.

Tagi: Magda Stachula „Oszukana”, Magda Stachula „Oszukana” opinie, Magda Stachula „Oszukana” recenzja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz