piątek, 14 czerwca 2019

Peter Robinson „Dzieci rewolucji” Ocena 4/6


BEZ CHEMII
To jest bardzo solidna książka. Bardzo solidna. Ale im dłużej powtarzam sobie, że jest solidna, tym bardziej nie chce mi się o niej pisać. Piszę więc dla porządku, bo to dla mnie nowy autor, więc warto nie zapomnieć, że został „zaliczony”.

Wszystko niby jest na tak: logicznie przeprowadzona intryga, dwa tropy, a do końca nie wiemy, który doprowadzi do rozwiązania zagadki, akcja najpierw dość wolna, ale potem się rozkręca, detektyw porządny, jego ekipa ciekawa, choć może za bardzo świętoszkowata, i nawet czasy też ciekawe, bo śledztwo sięga górniczych strajków w Wielkiej Brytanii z epoki sprzed pani Thatcher: dzieci kwiaty, marihuana, ruchy marksistowskie, te klimaty.

Zupełnie nie mam się czego czepić, ale też nie potrafię się zachwycić. Ale powtarzam, książka jest solidnie napisana i obiektywnie może się podobać. Tylko pomiędzy mną i panem autorem jakoś zupełnie nie zaiskrzyło. Bywa.

2 komentarze:

  1. Upały sprzyjają czytaniu. Leżymy na plaży i ... No nie, nie leżymy na plaży. Ale do rzeczy. Czytanie Petera Robinsona zacząłem od ,, Skrawek mojego serca,,. Dalej już poszło. Co stwierdzam, ma pozycje lepsze i gorsze. Najlepsze według mnie ? ,,Czas posuchy,, , i ,, Kameleon,, z detektywem Banksem oraz ,,Trucicielka,,. ,,Dzieci rewolucji,, ? to taki średniaczek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwidoczniej źle trafiłam z wyborem pierwszej książki. Ale nie skreślam Robinsona. Przetestuję może którąś z tych, które wspominasz.

      Usuń