środa, 20 grudnia 2017

Camilla Läckberg „Czarownica” Ocena: 5/6



CZAROWNICA Z FJÄLLBACKI
Muszę się przyznać, że Camillę Läckberg traktuję trochę „po znajomości”, chociaż znam ją, oczywiście, tylko z jej książek. Z cyklem o Fjällbace zaprzyjaźniłam się tak mocno, że przymykam oko na wszystkie niedociągnięcia, ciesząc się, że mogę znów pobyć przez chwilę z bohaterami, których lubię i dobrze znam. Na tym chyba polega fenomen Camilli Läckberg i tak duża popularność jej książek na całym świecie. Autorka wie, jak w atrakcyjny sposób połączyć solidną powieść obyczajową z ciekawą, świetnie przemyślaną kryminalną intrygą, jak wyważyć proporcje ukazując losy całkiem zwyczajnych bohaterów z jednej strony i pogmatwane koleje życia przestępców z drugiej. Życiowe historie zwykłych bohaterów też bywają powikłane, co tylko sprawia, że obserwujemy ich z jeszcze większą ciekawością, wsiąkając na amen w klimat tylko z pozoru sielskiej i anielskiej, prowincjonalnej Fjällbacki.

Co w „Czarownicy” trochę jednak uwiera – to zbyt wiele osób zamieszanych w zbrodnię. Zabójstwa w ogóle są dwa, i to bliźniacze (w obydwu przypadkach ofiarami są czteroletnie dziewczynki) - jedno współczesne, drugie sprzed trzydziestu lat, więc postaci dramatu jest więcej niż zazwyczaj, dlatego też trochę się mylą i dosyć późno zaczynamy się orientować kto jest kim.

Zupełnie niepotrzebnie rozdmuchany jest też wątek uchodźców. Rozumiem, że poprawność polityczna, i że cel szczytny (integracja, walka z ksenofobią itd.), ale powieści to tylko szkodzi, bo czytelnik ma wrażenie, że temat został tu wciśnięty na siłę. Obecność uciekinierów z Syrii dla przebiegu kryminalnej intrygi nie ma żadnego znaczenia, więc gdyby skrócić ten wątek o połowę, akcja nabrałaby tempa, a lokalny koloryt też by na tym nie ucierpiał.

W pierwszym odruchu nieprzekonujący wydał mi się również pomysł powiązania współczesnej akcji z siedemnastowieczną historią o polowaniu na czarownice. Opowieść o skrzywdzonej kobiecie, która ponosi okrutną karę, nie popełniając żadnego przestępstwa i będąc bez winy, nie dała mi jednak spokoju. Chodziła za mną jeszcze przez kilka dni, nie pozwalając w nocy spać. Skoro autorce udało się uzyskać taki efekt, to nie ma rady - muszę zmienić zdanie. Camilla Läckberg ma rację. Raz popełnione zło będzie się mścić, aż do skutku, do wyrównania krzywd. Lepiej chyba uznać mistrzostwo autora, niż oskarżać go o czary.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz