wtorek, 20 marca 2018

M.L. Longworth „Śmierć w Chateau Bremont” Ocena: 4/6


SŁOŃCE PROWANSJI
Potrzebowałam radykalnej zmiany klimatu. Po trzech średnio udanych spotkaniach z polskimi kryminałami zapragnęłam innych doznań. Słoneczna Prowansja, leniwe życie na francuskiej prowincji, bagietki i wino, zamki i arystokraci w nich zamieszkujący, Lazurowe Wybrzeże z graczami polo, hazardzistami i rosyjską mafią gdzieś tam w tle – czego chcieć więcej?

Przeczytałam „Śmierć w Chateau Bremont” i życie od razu stało się jaśniejsze, mimo tego, że śmierć została zapowiedziana już w tytule. Nie zawiodłam się na niczym, bo trafiłam akurat na taką książkę, jakiej się spodziewałam. Rzadko zdarza się, żeby opis wydawcy na okładce tak dobrze oddawał zawartość treści. Byli więc i arystokraci różnej maści, i chateaux, i dobre jedzenie zakrapiane jeszcze lepszym winem.

Chociaż akcja toczy się niespiesznie, to jednak idealnie współgra z leniwym życiem na prowincji, więc powieści zupełnie to nie przeszkadza. Intryga, w starym, dobrym stylu Agaty Christie jest do końca przemyślana, są zwroty akcji i zręczne podrzucanie mylnych tropów. Wszystko tu w normie, wszystko tak jak trzeba, żadnych pułapek i min. Wielkich uniesień wprawdzie też nie ma, ale przecież nie zawsze ich potrzebujemy. Leniwy klimat czasem wystarczy. Jeżeli ktoś potrzebuje fajerwerków typu: pościgi samochodowe albo krwawe porachunki gangsterów, niech po prostu przeczyta inną książkę.

Przyjemna lektura na ponury, przedwiosenny dzień.

Tagi: M.L. Longworth, M.L. Longworth "Śmierć w Chateau Bremont", Śmierć w Chateau Bremont recenzja, Śmierć w Chateau Bremont opinie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz