środa, 8 sierpnia 2018

Maja Wolny „Księgobójca” Ocena: 3/6


Z OPÓŹNIONYM ZAPŁONEM
To nie jest książka, która zapiera dech. Wręcz przeciwnie. Wszystko dzieje się jakby w zwolnionym tempie. Z jednej strony nic dziwnego, skoro prawie wszyscy bohaterowie są w wieku emerytalnym, czyli, jak to się młodzieży wydaje, już nic się im w życiu nie chce, z drugiej strony jednak, jak oglądam na przykład taki „Hotel Marigold”, film o jeszcze starszych staruszkach, to aż mi się nie chce oderwać oczu od ekranu. Czyli nawet o „nudnej” starości można ciekawie, tylko autorowi musi się chcieć zachęcić czytelnika. Mai Wolny najwidoczniej się nie chciało.

Przez trzy czwarte książki sprzedawanej jako kryminał mamy powieść obyczajową. Morderstwo było, albo nie było, po co się nim tak naprawdę zajmować. Zamiast pasjonującego śledztwa obserwujemy przeplatające się, zupełnie nieekscytujące historie znudzonych swym życiem bohaterów i dowiadujemy się, dlaczego się tym życiem znudzili. Nawet pani detektyw o trzy dekady młodsza od reszty towarzystwa wpisuje się w ten klimat, bo też jest znudzona swoją pracą.

Akcja „Ksiegobójcy” umiejscowiona została w Amsterdamie, duża jej część rozgrywa się w małym antykwariacie. - Co za potencjał! – powiecie. - To miejsce z natury rzeczy mogłoby być magiczne! Niestety, nie jest. Nie oczekujcie fajerwerków na miarę Zafona czy nawet pana Penumbry, skoro księgarnia jest po prostu nudnym miejscem pracy znudzonego starszego pana, któremu, oprócz tej księgarni nic innego w życiu nie wyszło, i któremu marzy się wielkie uczucie, ale nie potrafi się do niego przyznać. I dopiero kiedy ten starszy pan postanawia wreszcie postawić wszystko na jedną kartę, w końcu zaczyna się coś dziać. Określenie „w końcu” należy rozumieć dosłownie. Zwrot akcji pojawia się o wiele za późno, jednak na korzyść autorki trzeba dodać, że jest on dużym i pozytywnym zaskoczeniem. Kiedy już zdążymy sobie pomyśleć, że przeczytaliśmy kolejną powieść, o której natychmiast zapomnimy, nagle dostajemy linijką po łapkach. A nie! To jeszcze nie koniec.

I właśnie dla zakończenia warto przebrnąć przez tę powieść do końca. Jeżeli nie zaśniecie przez pierwszych trzydzieści rozdziałów, doczekacie się satysfakcji. Będzie kolejny zwrot akcji i kolejne zaskoczenie.

Mam wrażenie, że Maja Wolny najpierw wymyśliła jaki będzie finał (skrajnie romantyczny, niepotrzebny gest zakochanego starszego pana), a potem przeholowała w rozbudowywaniu życiorysów postaci, i nie udało jej się zachować odpowiednich proporcji. Potencjał twórczy jednak widzę i jeśli tylko autorka popracuje nad dramaturgią jest szansa, że następną książką nie będzie nas usypiać.

Tagi:  Maja Wolny "Księgobójca", Ksiegobójca opinie, Księgobójca recenzja, Księgobójca Wolny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz