piątek, 26 kwietnia 2019

Robert Galbraith „Zabójcza biel” Ocena: 3/6


NOŻYCZKI POTRZEBNE OD ZARAZ
J.K. Rowling we wcieleniu Robert Galbright nie potrafi powstrzymać się przed gadulstwem, dlatego dla równowagi ja będę się streszczać.

Po „Zabójczą biel”, podobnie jak po pozostałe książki z Cormoranem sięgnęłam tylko z powodu Macieja Stuhra. Wysłuchałam pierwszej części cyklu w jego interpretacji i wsiąkłam. To jeden z niewielu lektorów, który nie tylko fantastycznie czyta, ale też odgrywa role wszystkich występujących w powieści postaci i to jeszcze tak, że każda jest inna. Prawdziwy teatr jednego aktora. Specjalnie poczekałam na audiobooka, a kiedy trafiła się wystarczająco długa podróż uzbroiłam się w cierpliwość, powiedziałam sobie, że przecież mi się nie spieszy i zaczęłam słuchać.

Uwagi mam takie same jak do poprzednich części: intryga w porządku, bohaterowie w porządku - Cormorana i Robin naprawdę lubię, zakończenie w porządku, ale po co tyle słów? Bardzo mnie irytują wątki bez żadnego wpływu na akcję (perypetie Robin i jej męża zaczynają mi wychodzić uszami) i powtarzanie tych samych rzeczy po kilka razy. No cóż, po napisaniu serii książek dla dzieci autorce pozostała chyba belferska maniera wyjaśniania wszystkiego tak, aby mieć pewność że uczeń na pewno zrozumie.

Gdyby nie Maciej Stuhr… Wiem, wiem, powtarzam się. A przecież streściłam już wszystko, co miałam do powiedzenia.

Tagi: Robert Galbraith „Zabójcza biel” recenzja, Robert Galbraith „Zabójcza biel” opinie, Cormoran Strike, J.K. Rowling

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz