czwartek, 16 lutego 2017

„Belle Epoque” Odcinek I Ocena: 4/6



EPOKA, ZAISTE, PIĘKNA
         No nareszcie! Stacja TVN wyprodukowała serial kryminalny, który nie obraża inteligencji widza. Fakt, że nie obraża, nie oznacza jednak wcale, że docenia. Ale złośliwościom – koniec. Teraz konkrety.
         Klimat opowieści – jak dla mnie super. Od razu zostałam kupiona i założyłam różowe okulary. Rzeczywiście, czegoś takiego od dawna w polskiej telewizji nie było. Świetne kostiumy i charakteryzacja, ale już scenografia – oszczędnościowa. Ten sam dom robi za siedzibę różnych osób, „grają” dwie ulice na krzyż, raz w dzień, raz w nocy. Gdzie jak gdzie, ale w Krakowie, plenerów żywcem wyjętych z początków XX wieku akurat nie brakuje, zabrakło więc chyba pieniędzy albo ochoty, żeby je wydawać na takie rzeczy.
         Eryk Lubos i przystojnie odchudzony Olaf Lubaszenko – oklaski. Paweł Małaszyński, jak to Małaszyński – zawsze ten sam, i nawet najlepszy reżyser tego nie zmieni. Dziewczyny na razie za wiele się nie nagrały, chociaż Anna Próchniak w portkach – obiecująca. Może później dostaną szansę.
         Sposób opowiadania historii – za szybki, przez co wydaje się zbyt uproszczony. Główny bohater dedukuje z łatwością Sherlocka Holmesa, niestety, o wnioskach do których dochodzi dowiadujemy się prawie wyłącznie z dialogów. Zabrakło oddechu, przedstawienia postaci w bardziej filmowy, a nie telenowelowy sposób. Wszystko dzieje się w dużym pośpiechu, tak, aby w krótkim czasie jednego odcinka zmieścić wszystkie niezbędne do zrozumienia intrygi informacje. A wystarczyłoby, żeby pilot serialu był trochę dłuższy – tak się przecież robi na świecie. Wtedy zdążylibyśmy i zaprzyjaźnić się z bohaterami, i docenić opowieść.
         Jest duża szansa, że w kolejnych odcinkach, kiedy nie będziemy musieli już poznawać bohaterów, scenarzyści skupią się na akcji i będzie lepiej. Naprawdę, chętnie się o tym przekonam. I dam znać, jeśli się zawiodę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz