I to się nazywa thriller.
Już na początku zostajemy zaintrygowani niecodziennym wydarzeniem, potem akcja zwalnia, bo przecież trzeba przedstawić postaci, a potem znów rusza z kopyta i trzyma w napięciu aż do samego końca. Wszystko to dzieje się zaledwie w ciągu kilku godzin.
Giosciua - główny bohater, który niespodziewanie odkrywa, że w przesyłce, którą ma dostarczyć znajduje się coś, co absolutnie nie powinno się tam znaleźć, przy pierwszym spotkaniu wydaje się mało interesujący, ale z biegiem czasu musimy zmienić na jego temat zdanie. Może i nie jest superbłyskotliwy, a momentami wręcz irytuje popełnianymi błędami i zdolnościami do pakowania się w kłopoty, ale dzięki temu bardziej trzymamy za niego kciuki i zastanawiamy się jak wybrnie z kryzysowej sytuacji.
Akcja prowadzona jest równolegle, z punktu widzenia naszego biedaka i policji, oraz innych przeciwników, którzy depczą mu po piętach, zagrożenie rośnie z minuty na minutę, więc nie ma czasu na nudę.
Doceniam oryginalność fabuły, odwagę w stworzeniu antybohatera, umiejętność gry na emocjach czytelnika i pomysł na zakończenie. Dla mnie była w tym jakaś świeżość. Jeśli jednak wyznajecie zasadę: „mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem”, to czytajcie Cobena.
To pierwsza książka Paoli Barbato wydana w Polsce. Chętnie bym coś jeszcze przeczytała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz