Izzo to kompletnie nieznany w Polsce autor; wydano u nas zaledwie trzy jego książki z serii „Trylogia marsylska” i można je dostać tylko w antykwariatach. Jeśli jednak lubicie ambitniejsze kryminały, warto poszperać w internetach albo w bibliotece.
Autor ujął mnie postacią detektywa. Fabio Montale jest Włochem z pochodzenia, i nie tylko to łączy go z komisarzem Montalbano – bohaterem cyklu powieści Camilleriego. Montale czyta Conrada, słucha jazzu, Brassensa i Brela, uwielbia dobrą kuchnię i wino („nie mam najmniejszego zaufania do ludzi, którzy jedzą mało i byle co”), jest czuły na kobiece wdzięki, nie ma oporów przed wymierzaniem sprawiedliwości na własną rękę i kocha swoje miasto – Marsylię („W Marsylii jesień zachowuje posmak lata niekiedy nawet do końca października. Wystarczy powiew wiatru, by znów zapachniało tymiankiem, miętą i bazylią”).
I cóż ja poradzę, że kocham takie klimaty? Że przemawia do mnie subtelne, ironiczne poczucie humoru („Uwielbiam tę facetkę! Jak umrę, to na pewno jej będzie mi brakować najbardziej. To znaczy, prędzej będzie odwrotnie, ale wolę o tym nie myśleć”).
Nie mogę sobie odmówić w tym miejscu dygresji. Czytając „Szurmo” od razu przypomniała mi się niedawno wymęczona „Biała gorączka” Ellroy’a. Tam zniechęciłam się do bohatera „od pierwszego wejrzenia”, tu jest dokładnie odwrotnie. Może również dlatego, że detektyw Montale traktuje z szacunkiem wszystkich ludzi, niezależnie od ich koloru skóry, wyznania czy orientacji seksualnej. Za takie zresztą podejście do podejrzanych został wyrzucony z policji, w której poziom korupcji dorównuje policji w Los Angeles opisywanej przez Ellroy’a. Dlaczego jednak w tej powieści zagęszczenie zła nie przeszkadzało, a w „Białej gorączce” uwierało nieznośnie? Odpowiedź dał mi Wiesław Myśliwski, kiedy niedawno przypadkiem trafiłam na rozmowę z autorem w jednej ze stacji telewizyjnych: „literatura ma prawo być tragiczna, ale nie ma prawa odbierać nadziei”. Izzo daje nadzieję.
Nie wyjaśnię co znaczy słowo szurmo, może namówię was, żebyście sami to sprawdzili. Ja już sobie zamawiam pozostałe tomy. „Szurmo” to druga część, która jest samodzielną całością, ale chyba lepiej czytać po kolei.
*cytat z książki
Brzmi wielce obiecująco. Nazwisko autora znajome, ale tylko z witryny księgarni... ,,taniej książki,, i nigdy nie zainteresowałem się bliżej, a powinienem bo IZZO to przede wszystkim poeta, a nie prozaik, ale tego oczywiście nie wiedziałem. W ,,mojej,, bibliotece miejskiej są wszystkie pozycje z ,,marsylskiej trylogii,, , wydane w tej słynnej już serii kryminałków ,,Polityki,, , za 15 ( wtedy) zeta. Pan Poeta IZZO trafia na moją aktualną listę oczekujących na przeczytanie ,,kryminałków,, na miejsce czwarte po :
OdpowiedzUsuń1. Ruth Rendell- Jezioro ciemności ( genialna ,,Kamienna żałoba,, );
2. Peter Ackroyd-Golem z Limehouse;
3. David Guterson-Cedry pod śniegiem.
5. Leif GW Persson-Między tęsknotą lata a chłodem zimy.
Rudy kot.
Rzeczywiście, czuć poetę w tej prozie. Warto się zanurzyć ;-)
UsuńIntryguje ta Twoja lista. Może mi się uda na coś wpaść w antykwarycznych poszukiwaniach.
Rozpocząłem od ,,Total Cheops,, . Kilka refleksji po 2 rozdziałach, bo mogą ulecieć. To właściwie większe opowiadanie, niż powieść, literacko znakomite, a fabularnie to mozaika czasów, teraźniejszego i przeszłego, mozaika mistrzowsko skonstruowana, i nie do wszystkich ta proza dotrze, ale dla wyrobionych literacko czytelników będzie prawdziwą ucztą. Czy to kryminał ? Dobre pytanie, bo zaczyna się jako nostalgiczna opowieść o przyjaźni, miłości i powikłanych ludzkich losach. W tle Marsylia, prawdziwa i brutalna niczym Los Angeles w prozie Chandlera, Ellory,ea czy Connellego. Oprócz wspomnianych klimatów, dotyka też tematu, wywołującego obecnie wielkie emocje w naszym kraju, czyli problemu nielegalnej migracji obcych kulturowo ludzi. Jako, że została ( ta książeczka ) wydana w roku 1997, i już wtedy były tam takie problemy, to jak jest teraz ? Ciarki po po prostu przechodzą. Kto chciałby wiedzieć w co się pakujemy, powinien ,,Total Cheops,, ( natychmiast ! ) przeczytać.
OdpowiedzUsuńRudy kot.
Fragmencik prozy : ,, Lola nastawiła jedną z pierwszych płyt Azuquity, ,,Pura salsa,, . Gust się jej nie zmienił. Wykonał kilka tanecznych kroków, a ona uśmiechnęła się do niego. Podeszła, żeby go pocałować. Dostrzegł w ruchu jej piersi. Jak gruszki, które czekają, żeby je zerwać. Nie dość szybko odwrócił spojrzenie. Ich oczy spotkały się. Znieruchomiała, zacisnęła pasek płaszcza kąpielowego i poszła do kuchni. Poczuł się jak żebrak. Minęła cała wieczność. Wróciła z dwiema filiżankami kawy. ,, .
Brzmi znajomo... jeszcze jak znajomo !
No poeta, po prostu!
UsuńJuż się cieszę na lekturę kolejnych tomów!