poniedziałek, 31 października 2016

Anna Fryczkowska „Sześć kobiet w śniegu (nie licząc suki)” Ocena: 4,5/6


SABAT KRÓLOWYCH
        Cztery z plusem to najgorsza z możliwych ocen. To jak drugie miejsce na podium. Żal, że zwycięstwo było tuż-tuż i przeszło bokiem. Czego tym razem zabrakło, żeby satysfakcja z lektury była całkowita?
        Autorka fantastycznie bawi się konwencją i namawia do tej zabawy czytelnika. Nawiązania do powieści Agaty Christie sprawią przyjemność wszystkim wielbicielom prawdziwej królowej kryminału, a myślę, że jeśli ktoś nie kocha Agaty, to nie kocha kryminału.
        Dowcipne, ironiczne i celne ciosy w nasze rodzime „królowe” tego gatunku rozbawią nawet tych, którzy nie mają wystarczającej wiedzy, żeby odczytać tę książkę jako powieść z kluczem.
        Postaci kobiece są barwne, różnorodne, dociekanie – kto zabił – to jeden z elementów wspomnianej na początku zabawy z konwencją.
        Ta książka jest bardziej kobieca, niż mężczyźniana, ale panom również polecam lekturę. Przynajmniej czegoś się o nas dowiedzą. Mężowie, mając świadomość jak często własne żony pragną ich zabić, może nawet zastanowią się nad swoim postępowaniem?
        Dlaczego więc się czepiam? Zakończenie. To, kto zabił nie jest specjalnym zaskoczeniem. To, jak uniewinnić zabójcę – mogłoby być hitem. Oczekiwałam Salomonowego wyjścia w stylu Agaty, jak na przykład w tej anegdocie o dwóch prawnikach jadących samochodem, z których jeden spowodował wypadek, ale żadnego nie można było skazać, bo obaj przyznali się do winy. Za późno na taką podpowiedź. Rozwiązanie zaproponowane przez autorkę jest zbyt łatwe. Policjanci naprawdę nie są tacy głupi. A co, jeśli policja szybko odnajdzie sprawcę i wysłucha jego wersji wydarzeń? A kiedy jeszcze dowiedzą się, jakie relacje wiążą go z domownikami? Żal.
        Ale, co ja się czepiam? Na tle „dzieł” rozlicznych królowych, książąt i księciuniów naszej literatury kryminalnej „Sześć kobiet…” i tak błyszczy jak złoto. Czepiam się więc, żeby błyszczało nie tylko na tle.

2 komentarze:

  1. Mam kłopot z tą książką. Bo niby się czyta. Niby jest OK. Niby akcja się toczy. Niby są tajemnice. Na koniec zaś zostaję z wielkim NIBY.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak. Też mam wrażenie, że ta książka więcej obiecuje, niż daje. Słowo NIBY jest bardzo precyzyjną recenzją :-) Ale dałam plusa za dowcip i boksowanie się z koleżankami z kryminalnej branży. Nie każdy by się odważył.

    OdpowiedzUsuń